„Bieszczadzka kolęda” jest czwartym tomem serii ,,Pensjonat na wzgórzu”. Aleksandra Rak zabiera nas do przyprószonego śniegiem bieszczadzkiego zakątka.
„Śnieg za oknem sypał obficie zupełnie jakby ktoś z góry strząsał ge ze stołu jak niechciane okruszki. Przysłaniał widok górskich szczytów w oddali zasypywał chodniki i drogi, przykrywał dachy budynków. Niósł ze sobą obietnicę pięknych, białych świąt, na które wszyscy z niecierpliwością czekali.”
„Pensjonat na wzgórzu” to seria uwielbianych przeze mnie książek, a czwarta perełka w iście świątecznej atmosferze wywołuje u mnie niesamowite uczucia.
Zasypane śniegiem Bieszczady, świąteczna historia, wszystko ujęte w mistrzowskim stylu po to, byśmy namacalnie dotknęli nie tylko tajemnicy zimowej magii, ale i zwykłego, nie zawsze usłanego różami życia. Fakt, że osobiście jestem rozkochana w Bieszczadach, dodatkowo wywołał moje podekscytowanie i radość.
***
Klaudia, Martyna i Patrycja planują tradycyjne święta, jednak każda z nich ma na to swój pomysł i oczekiwania.
„(...) nieważne, gdzie się spędza święta, byle z ludźmi, których się kocha”.
„Bieszczadzka kolęda” Aleksandra Rak
Zeszłoroczne święta były dla bohaterek książki trudne. Siostry straciły ojca, a pensjonat – najważniejszy element. Najmłodsza z sióstr Klaudia, nadal go prowadzi, jednak przytłaczająca ją żałoba sprawia, że większość czynności wykonuje z trudem.
Niesamowita więź, jaka łączyła ją z ojcem dodatkowo, potęguje niewyobrażalny i przeszywający ból. W rozterkach i emocjonalnej huśtawce przyodzianej w rozpacz wspiera ją Marek. Nie do końca jest to doceniane, a momentami wręcz odrzucane.
„Mówią, że czas leczy rany, nie wspominają jednak, że pozostawia po sobie blizny, które wciąż przypominają o smutku i bólu”.
Opowieść Aleksandry Rak to wachlarz najróżniejszych przeżyć, emocji i niespodzianek. Historia, która chwyta za serce i przenika z niesamowitą precyzją do Czytelnika. Wszystko po to, by mógł osobiście poczuć magię, czar świąt i towarzyszące temu emocje, bo „życie należy doceniać, dać mu się porwać i pędzić, a nie czekać, aż przeminie i umartwiać się do śmierci”.
Białe Bieszczady to fenomenalne tło dla historii o prawdziwych kobietach – takich jak my. Mających swoje wzloty i upadki. Pozwala to odnaleźć cząstkę siebie w każdej z ich.
„Bieszczadzka kolęda” ma bardzo wartościowy przekaz, który nieco przyprószony bieszczadzkim śniegiem, ukazuje wątek bliskości, ale i oddalenia, rozmowy, ciszy, zgiełku, czy pustki. Wszystko splecione w przejmującą opowieść sprawia, że „Bieszczadzka kolęda” skłania do refleksji.
„Jeszcze przez krótką chwilę słyszała fajerwerki, a później wszystko zaczęło cichnąć, a ona zapadała się coraz mocniej w krainę snów i po raz pierwszy od dawna poczuła się naprawdę spokojna i szczęśliwa”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Dragon.
Kobieta kreatywna
Przeczytaj także: Co kupić na święta mężczyźnie?
Subskrybuj
Zgłoszenie