W końcu wolny dzień, piękna pogoda, zaplanowane wcześniej konsultacje w Zakopanem – a skoro wizyta u Górali, to nie może zabraknąć czasu na mini wyprawę po górach.
Pogoda odkąd wyjechaliśmy rozpieszczała nas. W czasie drogi z Jasła do Zakopanego zrobiłam mały research, po czym okazało się, że popołudniu mają być w górach gwałtowne burze. Chcąc wybrać się na szlak musieliśmy to uwzględnić. Góry – chęć wędrowania to jedno, a bezpieczeństwo naszej czwóreczki to drugie.
Kilka minut namysłu i decyzja: Jedziemy na Nosal! Ten którego ostatnio nie udało nam się zdobyć. Poczytasz o tym TUTAJ
Nie muszę tu pewnie podkreślać, jak ogromna radośc i podekscytowanie mnie ogarnęła. I tak korzystając z okazji (moja przyjaciółka pewnie pęknie ze śmiechu jak to przeczyta), muszę Was o czymś poinformować. Jeśli kiedykolwiek zobaczycie w górach skaczącą ze szczęścia 165 cm kobietę, w dodatku śpiewającą, to będę to ja :) Tak właśnie wyglądam, kiedy jestem na szlaku.
Nawet ciężko mi opisać jaką ja mam frajdę, gdy spaceruję w górach. Kocham takie szaleństwo i ogromnie mnie cieszy, że mój mąż i dzieci biorą w tym udział. Góry są dla mnie pozytywną ładowarką. Idę i czerpię z nich siłę.
Nosal zaskoczył nas bardzo pozytywnie. Wejście rozpoczęliśmy w Kuźnicach. Choć sam szlak nie należy do trudnych (śmiało można go pokonać z dziećmi), to jednak trzeba uważać na wierzchołku Nosala, gdyż opada on od zachodniej strony nad sporych rozmiarów urwiskami.
Nosal gwarantuje piękne widoki na Giewont, Kasprowy Wierch, fragment Czerwonych Wierchów. Można dopatrzeć się też wierzchołka Świnicy. Wypełniony kamiennymi schodami szlak miejscami jest dość śliski i prowadzi do strumienia Bystrej, tuż obok tamy. Nosal wraz z Sarnią Skałą oraz Wielkim Kopieńcem tworzy tryptyk reglowych szczytów i mimo swoich 1206 m.n.p.m oferuje niezwykle interesujące widoki na wyższe partie Tatr. Zresztą zobaczcie sami :)
Subskrybuj
Zgłoszenie