Nowy wzór... nowy wzorzec
Wyobraźmy sobie tarczę, w której środku znajduje się standardowa dziesiątka, a my dostajemy pistolet. Jest tylko jeden problem – otrzymujemy broń, która strzela ślepakami. Przy całym naszym zaangażowaniu i „chceniu”, nie trafimy w sam środek, a może i trafimy? No może i trafimy, ale przypadkiem. Te ślepaki to nasze życzenia, które niekoniecznie lecą do centrum tarczy szczęśliwych związków i spełnienia zawodowego. Dlaczego?
Dlatego, bo przeszkadzają nam w tym blokady myślowe, schematy, wirusy starego oprogramowania, przekonania. Jeśli nasza podświadomość bazuje na zdaniu: „zrobię wszystko, żeby on mnie nie zostawił, nawet jeśli to będzie oznaczało totalne poświęcenie mnie dla sprawy”, nigdy przenigdy ślepaki podświadomości nie trafią w obraz, który chcemy osiągnąć z poziomu potrzeby dobrej miłości, noszonej przez każdego człowieka.
Co więc sprawia, że naboje stają się ślepakami? Skąd one wychodzą? I co z tym zrobić? Dlaczego nasza podświadomość bazuje na zdaniu: „zrobię wszystko, żeby on mnie nie zostawił, nawet jeśli to będzie oznaczało totalne poświęcenie mnie dla sprawy”? Bo w dzieciństwie chcieliśmy i musieliśmy zrobić wszystko, żeby „skapało” dla nas odrobinę miłości. Gdy stawaliśmy na głowie, lepiej lub gorzej, ale udawało się. I tak już zostało, przeniosło się siłą rzeczy w dorosłe życie. Dzieciństwo, a konkretnie pierwsze relacje – te z rodzicami – kształtują nasz szkielet. Wiemy o tym nie od dziś. To w pierwszych latach życia obserwujemy, jak dorośli reagują na świat, uczucia, problemy, a także jaki świat, uczucia i problemy noszą w sobie. Przejmujemy to, chłoniemy jak gąbka, oczywiście w zależności od temperamentu możemy się już wtedy zacząć buntować. I nie mówię tu o buncie dla zasady czy z racji okresu dojrzewania, mam na myśli bunt wobec braku szacunku czy cierpienia albo postaw czy zachowań.
Przeczytaj także: Magia osadzona w rzeczywistości – wywiad z Magdaleną Walczak
No dobrze, to od czego zacząć budować w sobie nowy wzorzec? Jak przestać powtarzać błędy pokoleń? Otóż bezpardonowo! Jest taki etap, w którym podjęliśmy decyzję, ale chcemy zawrócić. Średnio raz na kilka minut. Bo jeszcze nie stała się rzecz następująca: nie zaakceptowaliśmy faktu, że właśnie dobre i fajne jest to, że nie wiemy, co dalej. Magnes ciągnie nas do tego, co "znamy". Ja sama przez wiele miesięcy zastanawiałam się nad tym, co teraz i czy w ogóle coś będzie. Ale im bardziej dajemy się zaskakiwać i działamy spontanicznie, ufamy – tym mocniej płynie nami dokładnie to, co w danej chwili... ma popłynąć. I właśnie w ten sposób zaczynamy budować siebie i wzorce na nowo: spokojem serca, ale i konsekwencją.
Przykład? Związek. Zakończył się ten toksyczny, posypały się wizje, misje oraz życzenia i intuicja zaczęła wołać do nas o zmiany. „Jak twoją misją może być ratowanie kogoś? Jak twoją misją może być poświęcenie się dla sprawy, skoro jedyną walutą, którą dostajesz w zamian, jest brak szacunku lub szacunek okresowy? Pomyśl!”. Rusza lawina zmian, praca na sobą. Jesteśmy zrozpaczeni, bo ten gorset schematu to jedyna forma jaką znamy. Nie umiemy inaczej. Co teraz?
Zostajemy sami ze sobą, poznajemy się, koncentrujemy się na pracy i odpoczynku, zaczynamy dostarczać sobie lawinowo to, czego szukaliśmy naokoło: miłości, zrozumienia, pasji, szacunku, wiary, czułości, przyjemności, czasu wolnego. Kąpiemy się w tym okresie naszego życia, zaspokajamy nasze potrzeby od pierwszej do ostatniej. Przestajemy nawet myśleć desperacko o związku, wcześniej musieliśmy go mieć, żeby czuć się bezpiecznie i atrakcyjnie, teraz tworzymy od podstaw związek ze sobą. Dopiero od tej chwili zaczyna się szansa na relację, w której po drugiej stronie pojawi się ktoś nam równy, być może z podobnymi doświadczeniami, ale też z podobną chęcią i świadomością budowania nowego życia na własnej wartości, którą należy odkryć, nie na związku opartym na wypełnianiu lub eliminowaniu własnych deficytów. Mężczyzna ten lub kobieta będą chcieli tego, co my: bycia ze sobą z chęci, wyboru, pragnienia, nie z konieczności, rzucanej na stół przez naszą podświadomość.
I jak? Nie brzmi lepiej? Gotowi na nową porcję amunicji?
Magdalena Walczak
Magdalena Walczak – Germanistka z wykształcenia, nauczycielka języka niemieckiego z zamiłowania, specjalistka ds. transakcji oszukańczych z zawodu, rozkochana w słowie i metaforach, w ludziach i naturze. Tak jak Alicja szuka wyjść z życiowych labiryntów, a potem spisuje je w instrukcje. Pierwszą z nich jest książka jej autorstwa: “Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”.
Subskrybuj
Zgłoszenie